Czuję zgrzyt piasku pomiędzy zębami
Czuję kolejne włókna jedwabiu,
Poddające się niczym mlecz na wietrze
Ale ciągle istnieje nieprzerwanie,
Ostatnie włókno trzymające się,
Nieskończenie i desperacko
Czuję ergo ginę w środku
Czuję ergo jestem nieśmiertelny
Czuję ergo może to nie ja jestem?
Może to uczucie, jest większym wymiarem
Nic, nawet czas nie jest w stanie
Go przezwyciężyć w tę łagodną noc
Czuję ergo rozmyślam nad nią
Czuję ergo jest ona wszędzie
Czuję ergo wszytko to jedwab
Nie myślę bo nie ma mnie bez niej
Gdy listki bezwiednie powiewiają,
Na wietrze tak jak moja egzystencja
Wiem, że nie bedzie trwać ona wiecznie
Tak jak moje bycie, nieznane Szekspirowi
Nieznane kartezjuszowi, ponieważ
Ja myślę, ale mnie nie ma bez niej
Bez niej nie istnieje eter
Bez niej nie istnieję
Bez niej nie ma wschodu i zachodu
Bez niej istnieje tylko nicość
Unde malum a bardziej
Quis est diligitis, powiedz mi ty
Bo ja chciałbym egzystować
Chciałbym współtworzyć
Ale jedyne co chce
To aby Morfeusz
Pogrążył mnie w wiecznym śnie
Bo bez niej bezsenność jest jak
Nieistnienie.