Taniec w deszczu przepełniony radością

Prawdziwa sielanka w niewiedzy

Zburzone, zniszczone, stracone zostało

Nie mogę dojść do pola, ja ciągle w miedzy


W jednej chwili nadciąga złowieszczy

Ogromny potop zatapia me wnętrze

Nie wiem czy mogę wszystko pomieścić

Kolejna emocja ze świata mnie zetrze


Mały jak kamyk jestem w tej chwili

Kurczyć się począłem bardziej

Zaraz ziarenkiem będę? Drobiną?

Wyglądam chyba coraz bladziej


Nie potrafię pokonać siebie samego

W końcu to ja jestem powodem

Wypuścić tego też nie potrafię

Jestem jedynie zawodem


Jedynie co chce wyjść to potok

Prawdziwa powódź emocji

Nie wiem dlaczego taki jestem

Przez ostatni brak dewocji?


Nieboskłonu kawałki spadają

A ja jedynie skulony się boję

Tulić jedynie siebie mogę

Dlaczego jak mąż nie stoję?


Wszystko niezmiernie boli

Złość, żal, samotność, gnuśność

Sam to przecież stworzyłem

Tutaj czuję jedynie duszność


Końca nie widzę tej drogi

Jedynie zanikać potrafię

Jak mam stąd uciec

Gdzie z tym zawodem trafię


To za dużo na teraz, naprawdę

Dusza człowieka limity posiada

Za dużo powstaje nicości

Boruta na tronie się rozsiada