Wielu rzecze, że zna Tespijczyka dzieje,

Znalezione w Owidiusza księdze trzeciej

Teraz ja wam jednak rzękę po nowemu

Tutaj posłuchaj powieści jadowitej

Swego czasu Narcyz wielkim był myśliwym

W lasach Beocji zwierzynę poskramiał

Młodzian z Tespiai i urodą słynął,

Więc i tym kobiece serca oszałamiał

Było pewnego poranka złocistego,

Kiedy to Narcyz natknął siebie na Echo

Ta zakochana chciała mu miłość wyznać

Powtarzała słowa, nie zrobiła tego

Narcyz w uczuciach wszakże nieobyty,

To Nimfę odrzucić wtedy postanowił

Zapłakana w głęboki gąszcz uciekła

A młodzian natomiast do końca dnia łowił

Kolejne księżyce mijały w Morei

I driady i nimfy, i dziewki wszelakie,

Jemu swoje słowa powabne rzucały

Dostając jedynie odzywki nijakie

Podczas jednego polowania spragnion,

Znalazł Narcyz wielkie przejrzyste zwierciadło

Była to niezmącona jeziora woda,

Swoją niewinnością jego serce skradło

Wtem piękny chłopiec własne odbicie ujrzał,

I zatracił się, jakby nie było końca

Całe dnie dumając o własnej urodzie,

W ciemnej nocy zaś wyczekując słońca

Nie wiedział przeto o podstępie Najady,

Która to jezioro falami spowiła,

Małe zniekształcenia tworząc na obrazie

Ze zmysłów Narcyza jedynie zadrwiła

On już jedno słońce klęczał nad jeziorem,

Kiedy te małe zmiany w wodzie ujrzał

Tu brwi rzadsze , oczy większe, usta szersze

To spod tafli nowy Narcyz się wynurzał

Z każdym ruchem słońca po nieboskłonie,

Chłopiec coraz większe różnice obaczył

A serce pękać na kawałki poczęło

Głupcze, krzywdą żeś duszę swą posiniaczył!

Wtem kolejne doby nad wodą minęły

Narcyzowi oczy od płaczu obeschły

Siedział pod kamieniem wizją przestraszony

Jednak o miłości myśli wciąż nie zmierzchły

Nie potrafił Apollin od lustra uciec,

Mając wciąż w pamięci obraz miłosny

Patrzeć w swe odbicie również nie zdołał,

Wiedząc, że malunek będzie bezlitosny

W końcu nie wytrzymał oczekiwania,

Wystawił swą głowę za wybrzeża linie

To co wtem obaczył przeraziło szczerze,

Czerń najciemniejszą zawierał w swej minie

Miłość zgasła jakby nigdy jej nie było

W jej miejsce wstąpiło uczucie bliskie

Rozbryzgując się po mózgu wnętrzu,

Nienawiść osiągała przestrzenie niskie,

Zjadając stopniowo i szaleństwo dając

Dłonie same zeszły po srebrny puginał,

Umieszczając go na wysokości serca

Szybki ruch i ból w spazmach go wyginał

Leżąc z ręką do nieba wyciągniętą

Broczył Narcyz gęstą posoką powoli

Złoty kwiat obok karmazynem posoczył,

Narcyz wygląda jak Mak, ścisłości gwoli

Tak jak żółtość Narcyza płytkość oznacza,

Skropione krwią kwiecie znaczenie ma nowe

Nienawiść do siebie, przywdziało to miano

Krucze wtedy co było alabastrowe